Azja centralna - motocyklem - Część 1

 Polska

"To mój dziesiąty wyjazd i za każdym razem jest tak samo - nerwówka do ostatniej chwili. Sprawdzanie wszystkiego po tysiąckroć. Decydowanie, co można olać, a czego nie wolno. Wszystko opada z człowieka dopiero w chwili wyruszenia.

Wyjechałem 1 sierpnia koło południa z rynku w Cieszynie. Wpadł mnie odwiedzić Andrzej Rduch - mój wieloletni mechanik, a także kilku bliskich znajomych. Lecę sobie południem kraju na Zawoję, następnie w Tatry. Dopiero koło południa odstawiam motocykl na parkingu i wyposażony w kilka litrów wody, kotlety od mamusi i snickersy idę piechotą nad Morskie oko. Jestem na miejscu koło godziny 14. Pytam się wszystkich, czy zdążę jeszcze dziś wyjść na Rysy i wrócić. Ludzie mówią, niech nawet nie próbuję. Traktuję to jako zaproszenie. Jestem na szczycie jakieś 2 godziny i 40 minut później. Gorzej mi idzie ze schodzeniem, bo w tej kwestii to ja ciapa jestem. Wracam po ciemku na parking po motocykl. Pozwalają mi się tam przespać, bo nie chce mi sięszuk ać teraz miejsca na nocleg. Mówią, ze w nocy mogą przyjść lisy. Lub niedźwiedzica. Stamtąd lęce w Bieszczady, by zrobić małą objazdówkę. Ciepło jak jasny gwint, a tam spora część trasy na Komańczę jest pocięta, więc w sumie wątpliwa przyjemność.



 
Ukraina
 

Granica w Krościenku to już raczej formalność. Gdzie te czasy, kiedy granica ukraińska siała grozę… Jest bardzo miło i kulturalnie. Zostaję zapytany, czy mam przy sobie nóż. Ano – mam. Nawet dwa. Kazali pokazać i pojechałem.
Ukraina to tania benzyna (około 4 złote), różne drogi, smaczne jedzenie i fajni ludzie. Przejazd przez Lwów to jakaś masakra – rozkopany na amen, same objazdy. Plan jest taki, by jak najszybciej przelecieć przez całą Ukrainę na Krym i dołem wjechać do Rosji. W sumie zatrzymuję się tylko w Odessie – nie znoszę dużych miast, ale Odessę uwielbiam i zawsze chętnie tu zaglądam.
Dalej jadę całkowicie na wschód, do mieścinki o nazwie Kercz. Tam jest prom do Rosji. Już nim kiedyś płynąłem, jak jechałem w Kaukaz, by spróbować wspiąć się na Elbrusa. A dlaczego lecę tędy, a nie krótszą drogą? Ano właśnie po to, by móc się w Rosji przejechać znowu przez Kaukaz – to moje ulubione górki.

 
Rosja


Następnie pojechałem wybrzeżem Rosji w kierunku na Soczi. To był głupi pomysł – bardzo wielu turystów, tłok i gorąco. W Tuase skręciłem na Majkop i już było fajnie. Przełęcze na Kaukazie to coś spektakularnego – raz nawet spotkałem tam wielbłąda. Stamtąd jadę do Czeczenii i Dagestanu. Ta Rosja to w ogóle fajny kraj. Porządne drogi, tanie paliwo (nawet 3 złote), fajni ludzie. Nawet granica już nie jest tak groźna jak kiedyś. To nie mój pierwszy raz w Rosji, więc zgubiłem już nieco egzotykę tego kraju. Ciekawe jest to, że wszyscy ostrzegają mnie, że na Kaukazie jest niebezpiecznie. Może po prostu ja to odbieram inaczej jako turysta?

Przejeżdżam przez Kabardyno-Bałkarię i Republikę Karaczajsko-Czerkieską. Jadę do Groznego. Wcale nie taki groźny. Przed wjazdem pobrali nawet moje odciski palców. W samym mieście bardzo spokojnie. Wszędzie bardzo dużo policji i wojska. W ogóle zauważyłem, że coś się zmieniło, bo podczas mojej ostatniej wizyty w Rosji była milicja. Teraz już mamy policję. Czasem śpię przy ich posterunkach - zawsze się zgadzają, no i jest bezpiecznie. Z Czeczenii pojechałem przez Kalmycką Republikę i Dagestan. To nagle zupełnie stepowe krajobrazy. Fajni są ci ludzie z Kalmyckiej Republiki. Są potomkami Czyngis Chana, żyją w Rosji już ze 400 lat.

Bardzo lubię spotkania w trasie. Przed Astrachanem spotkałem dwójkę Tajwańczyków jadących rowerami do Europy! Niesamowici. Granicę z Kazachstanem przekroczyłem w nocy. Kontrola przebiegła w miaręszybko i sprawnie. W tym kraju mam sporo kilometrów do przejechania, by dotrzeć do Kirgistanu. Jakie pierwsze wrażenia? Drogi na początku to jakiś kosmos. Jadę ciągle napierwszym lub drugim biegu. Przyjemnie się tankuje, bo litr paliwa kosztuje gdzieś 2,20 pln. Jednak w końcu drogi uległy poprawie, a ja w towarzystwie wielu wielbłądów lecę do Atyrau.

 

Na fotografii: Widok na Elbrus, Droga na przełęcz w Kaukazie, motocykl





 

W Atyrau planuję jechać na Aktobe. Tak przynajmniej mówi mapa, którą od kogoś dostałem, ponieważ sam nie pofatygowałem się, by w kraju jakąś kupić. Spotykam wielu ludzi z Europy, którzy mówią, by nie jechać tą drogą za nic na świecie - dziury mają ponad metr głębokości, piach, rzadko uczęszczana trasa. Każdy, kto tam był, zniszczył samochód, rower lub motocykl. No pięknie. Trzeba jechać przez Uralsk, czyli nałożyć kolejnych kilkaset kilometrów. Ciepło jak pieron... Wszędzie sporo wielbłądów. Po jakimś czasie już nie robią wrażenia. To tak jakby się zachwycać owczarkiem niemieckim w Krakowie. Fajna sprawa w Kazachstanie jest taka, że szukanie miejsca na nocleg zajmuje na ogół kilka sekund. Zjeżdżam 10 metrów z drogi, rozkładam namiot i dobranoc. Co do temperatur - któregoś dnia wieczorem nagle bardzo się ochłodziło. P rzejeżdżałem właśnie obok stacji benzynowej, która wyświetlała temperaturę - ochłodziło się do 35 stopni. Miasta są oddalone od siebie o kilkaset kilometrów, więc muszę pilnować, by mieć wystarczająco dużo paliwa i wody. Podobnie z trasą na Aralsk - 400 km bez stacji benzynowej i słabo z możliwością kupienia czegokolwiek. W dodatku te temperatury... Lepiej znoszę chłody niż upały. Odcinek na Kyzylordę to kolejnych 400km, gdzie droga jest naprawdę bardzo słaba - ciągle jakieś objazdy, jazda w piachu, do tego bardzo mocny wiatr i ciężarówki wyprzedzające jak wariaci. Pod koniec Kazachstanu skonczyła mi się kasa i musiałem się nieco nagłówkować, co tu zrobić, bym mógł jechać dalej. Wyruszyłem po prostu z Cieszyna, mając w kieszeni z 1500pln, więc ta kasa musiała się kiedyś skończyć. No ale inaczej bym nigdy nie wyjechał ;-) Kieruję się na Taras, stamtąd już niedaleko do granicy z Kirgizj ą. Na granicy panowie pogranicznicy mówią, że powinienem był zarejestrować się na policji z Kazachstanie, ponieważ spędziłem w tym kraju ponad 5 dni. Normalnie powinienem za to zapłacić sporą karę, ale odsyłają mnie tylko do najbliższego miasta, bym zdobył jakiś stempelek i wrócił na granicę. Szybko jednak panowie zrozumieli, że po prostu po to nie pojadę, gdyż wydaje mi się to być całkowitą głupotą. Po kilku minutach zrezygnowani panowie puszczają mnie dalej. A więc jadę do Kirgizji!!

 



 
Kazachstan



 
Kirgizja

 

Na granicy Kazachstanu z Kirgizją pojawia się lekki zgrzyt, ponieważ spędziłem w Kazachstanie ponad 5 dni, co wymaga rejestrowania swojej skromnej osoby na jakimś urzędzie. Ja tego oczywiście nie zrobiłem. Od razu gadka, że sztraf itd. Po chwili jednak zminiają zdanie i słyszę: "Piotr, normalnie powinieneś teraz zapłacić mandat. Ale my tu doceniamy turystów takich jak ty, więc po prostu zawróć do najbliższego miasta, zdobądź stempelek, wróć na granicę i nie będzie kłopotu." Panowie szybko zrozumieli, że nie tylko nie zapłaciłbym żadnego mandatu, ale nawet nie zamierzam wracać po jakiś głupi stempelek, bo mi się to niemądre wydaje. Po paru chwilach machnęli ręką i kazali jechać. Kirgizja to od razu coś innego. Pojawiają się górki i odmienne nieco widoki. Dojechalem z Polski pod granice Kazachstanu z Kirgizją za około 1500pln.. wyszło ponad 7 tys. km w 3 tygodnie..

 



Zatrzymuję się w Talasie, by nabyć lokalną walutę. Czyli som. No i w końcu kupuję całe mnóstwo jedzenia. Spożywam też drugie mięso od początku tejże wyprawy. Pierwsze było w Odessie - kebab. Tu w Talasie zjadłem jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek miałem w ustach - taką jagodziankę ze smażonymi ziemniakami i kawałkami mięsa. Przepyszne! Kilka razy podczas przejazdu przez Kirgizję byłem zatrzymywany przez stróżów prawa. Z reguły było ok. Raz mi się przytrafiło, że przekroczyłem prędkość (miałem 87kmh na 60tce) i przyszło płacić. Ile? Niebotycznych 12pln. Lecę na Otmok pass. Ledwo ponad 3000m, ale paskudnie zimno. I jak ja niby sobie dam radę w Pamirze?

 

 



 
 

Relacja i fotografie: Piotrek Cienciała


Tags:

Ciekawe miejsca w Polsce

Dodaj miejscówkę dla motocyklistów, aktualizuj informacje

Zamek Biskupów Warmińskich w Lidzbarku Warmińskim - muzeum

Kurzętnik - zamek z kamienia

Turystyka motocyklowa - Trasy i wyprawy motocyklowe

Maroko motocyklem 2023 - relacja z wyprawy - Przemysław Budziszewski

Maroko motocyklem wyprawa Polska - Maroko Afryka 2023

Wąwóz Bicaz (Cheile Bicazului) – Karpaty Rumuńskie – Góry Hasmas

Wąwóz Bicaz - Cheile Bicazului Droga turystyczna - asfalt Rumunia Bicaz - Gheorgheni otwarta cały rok Opisywana w przewodnikach jako jedna z piękniejszych dróg w Rumunii. Na trasie najbardziej interesującą część znajduje się półtora kilometra poniżej Lacu Roşu. Wąwóz Bicaz (Cheile Bicazului) znajduje się…

Cap Blanc Nez - Francja

Produkt: Cometa Motorcycle Gatunek: Impresja filmowa Produkcja: Mathieu Maury

© mototour.pl
X

Mototour.pl

Dziękujemy za wsparcie naszego portalu. Zależy ci na tej fotografii. Napisz do nas na adres