11 Listopada 2016 r. w dzień Narodowego Święta Niepodległości można było zobaczyć w Warszawie samochód marszałka Józefa Piłsudskiego cadillaca Fleetwood Special 355D.
Auto wojnę spędziło w Rumunii. Sprowadzony do kraju w 1946 r. pojazd transportował dostojników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Po wycofaniu go z użytkowania, pojazd niszczał. Wyposażenie auta zostało rozkradzione, pojazd utracił silnik, zegary, tapicerkę. Funkcjonariusze UB wykorzystywali go jako strzelnicę, wypróbowując w ten sposób jego kuloodporność. O godz. 14.15 odrestaurowany cadillac wyruszy z Belwederu i Traktem Królewskim przejedzie na dziedziniec Pałacu Prezydenckiego.
Samochód z 1934 roku miał kuloodporne szyby i odpowiedni kształt, aby schorowany marszałek nie musiał się schylać przy wsiadaniu. Józef Piłsudski nie zdążył się nim nacieszyć - bo zmarł wkrótce po tym, jak auto dotarło do Polski.
Teraz w Poznaniu trwa remont cadillaca - wyjaśnia w rozmowie z RDC Ewa Mańkiewicz-Cudny, prezes Federacji Stowarzyszeń Naukowo-Technicznych NOT. Jak dodaje, samochód trzeba rozebrać.
Zamówiono już w Ameryce podobnego cadillaca, który płynie do Polski. Będą z niego wymontowane brakujące części. Po remoncie pojazd będzie sprawny i zabezpieczony. Samochód ma być gotowy na 11 listopada.
Cadillac Fleetwood Special Passenger Limousine był opancerzony, miał kuloodporne szyby i ponadstandardowe wyposażenie wnętrza. Mógł rozpędzić się najwyżej do 100 km/h, głównie z uwagi na masę. Palił ok. 30 litrów benzyny na sto kilometrów. Cadillac kosztował ok. 70 tys. zł. W tamtych czasach za podobną kwotę można było kupić ok. 12 polskich fiatów 508.
Gdy marszałek zobaczył nowy samochód miał powiedzieć: "Trumnę mi tu szykujecie". Właśnie z powodów zdrowotnych, Piłsudski nigdy nie skorzystał z auta. Po śmierci marszałka wóz pozostał w Kolumnie Samochodowej Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Obsługiwał też uroczystości państwowe wożąc prezydenckich gości i obcych dygnitarzy. Cadillac spędził wojnę w Rumunii. Został zniszczony - jak się uważa - w drugiej połowie lat 40. XX wieku przez pracowników ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Polski Ludowej.
Rekonstrukcja pojazdu, nad którą merytoryczny nadzór sprawuje Naczelna Organizacja Techniczna zakończy się do końca października br., a pojazd ma zostać zaprezentowany podczas oficjalnych obchodów tegorocznego Święta Niepodległości 11 listopada. Strategicznym partnerem projektu jest Fundacja PZU.
Prace nad renowacją Cadillaca trwają od marca 2013 roku, kiedy rozpoczął działalność Społeczny Zespół ds. Opracowania Inwentaryzacji i Wstępnej Dokumentacji Konserwatorskiej Samochodu Cadillac Fleetwood Special Józefa Piłsudskiego, powołany przez Kancelarię Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz Naczelną Organizację Techniczną. Przez ponad pół roku grupa ekspertów pod przewodnictwem historyka motoryzacji doktora Jana Tarczyńskiego, Dyrektora Centralnej Biblioteki Wojskowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, przygotowywała dokumentację konserwatorską i program odbudowy zabytku.
„Jesteśmy zaszczyceni, że jako Fundacja PZU mogliśmy włączyć się w inicjatywę Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego, który podjął działania na rzecz wprowadzenia w świadomość społeczną tego unikatowego zabytku, związanego w szczególny sposób z historią naszego kraju. Ze względu na obszary działalności Fundacji, w tym ochronę dziedzictwa kulturowego, nasz udział w tym przedsięwzięciu od początku był oczywisty. Będziemy nie tylko czekać na rekonstrukcję Cadillaca, ale również śledzić i dokumentować sam proces renowacji, który jest bardzo ciekawą i trudną operacją” - powiedział Bogdan Benczak, prezes zarządu Fundacji PZU.
Rekonstrukcją samochodu zajmuje się profesjonalna firma – „Classic Cars” z Poznania. Pierwszym etapem prac był zakup i sprowadzenie ze Stanów Zjednoczonych tzw. donor car, czyli samochodu niezbędnego dla uzupełnienia braków oryginalnego Cadillaca (w tym: silnika z osprzętem, kompletnego wnętrza nadwozia i bagażnika, „galanterii” zewnętrznej i kół zapasowych).
Ideą przyświecającą konserwatorom jest przywrócenie dawnej świetności samochodu, przy jednoczesnym zachowaniu stanu, jak w momencie opuszczenia fabryki. Będzie on wyposażony w działający, 6-litrowy silnik, a w ramach testów przejedzie nawet kilkaset kilometrów. Jest to duże wyzwanie, ponieważ z powodu swojej burzliwej historii Cadillac został mocno zniszczony.
Auto wykonano w USA na specjalne zamówienie dla Marszałka Józefa Piłsudskiego, bazując na modelu Cadillac Fleetwood Special Seven Passenger Sedan/Limousine, z serii 355D, wyprodukowanej w latach 1934-1935. Nadwozie zostało fabrycznie podwyższone tak, aby Marszałek mógł wsiadać do wozu bez schylania głowy. Samochód został opancerzony, zastosowano też kuloodporne szyby. Ważąc 3,5 tony mógł rozwijać prędkość do 100 km/h, zużywając ok. 30 litrów benzyny na sto kilometrów. Wóz dotarł do Polski na dwa miesiące przed śmiercią Józefa Piłsudskiego, który patrząc na głęboką „fortepianową” czerń nadwozia i jego chromowane dodatki, powiedział z sarkastycznym poczuciem humoru: „No, trumnę mi tu kupiliście!”.
Po śmierci Marszałka wóz pozostał w Samodzielnej Kolumnie Samochodowej Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Widywano go jednak, gdy wraz z pojazdami Kolumny Zamkowej Prezydenta RP obsługiwał uroczystości państwowe, wożąc gości i obcych dygnitarzy, np. króla Rumunii Karola II w 1937 roku. Służył także Prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu.
Wóz przetrwał II Wojnę Światową w Rumunii. W drugiej połowie lat 40. XX wieku Cadillaca Józefa Piłsudskiego przez pewien czas użytkowało polskie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Samochód został zniszczony. Wymontowano silnik, osprzęt i wyposażenie kabiny, rozkradając go doszczętnie. Nożem wycięto skórę z tapicerki, zniszczono kanapy. Próbowano także przestrzelić szyby. W drugiej połowie lat 50-tych XX wieku samochód trafił do składnicy muzealnej we Wrocławiu, a później do Muzeum Techniki Naczelnej Organizacji Technicznej w Warszawie.
Marszałek Piłsudski nie cieszył się długo amerykańskim wozem zamówionym specjalne dla niego. Auto przypłynęło do Gdyni na przełomie 1934 i 1935 roku. Kilka miesięcy później marszałek zmarł. - Józef Piłsudski, gdy zobaczył czarny samochód, miał powiedzieć "trumnę mi tu szykujecie" - opowiada Paweł Sławiński, właściciel poznańskiej firmy Classic Cars, która restauruje auto. Cadillac Fleetwood Special 355D przypomina bardziej ciężarówkę z tamtego okresu. Bez silnika waży ono około 2,5 tony. Wielka atrapa chłodnicy oraz szerokie błotniki dodają majestatu.
- To jedyny taki egzemplarz na świecie. Piłsudski miał problemy z kręgosłupem i samochód jest wyższy niż te produkowane seryjnie. Wszystko po to, aby marszałek nie musiał się schylać przy wejściu - dodaje Paweł Sławiński. Samochód jest specjalnie wyposażony między innymi, jest on opancerzony. W drzwiach, nadkolach i za tylną kanapą wstawione są blachy grubości pół centymetra. Co dziwne, auto ma standardowy płócienny dach na drewnianym stelażu. Nie ma też płyt pod podłogą. Stanowił więc kiepską ochroną przed zamachem. Cadillac ma ciekawą historię. Po śmierci marszałka wchodził w skład kolumny samochodów prezydenta Ignacego Mościckiego. Według przekazów podczas wizyty w Polsce jeździł nim Hermann Göring, minister lotnictwa III Rzeszy. W czasie wojny auto trafiło do Rumunii. Po latach udało się je odzyskać i korzystał z niego... Urząd Bezpieczeństwa. - Kiedy cadillaca wycofano z użytku, UB-cy urządzili sobie z niego strzelnicę. Na pancernych szybach widać ślady po kulach - zauważa Paweł Sławiński. Samochód ma być gotowy pod koniec października, tak aby mógł już wziąć udział w Święcie Niepodległości 11 listopada. Ze Stanów Zjednoczonych płynie już tzw. dawca, czyli auto, z którego części zostaną użyte do rekonstrukcji. Po remoncie cadillac zaparkuje w specjalnie przygotowanej przezroczystej kapsule, która stanie przy pałacu prezydenckim w Warszawie. Samochód ma też pełnić funkcje reprezentacyjne - w tym czasie w kapsule pojawi się hologram cadillaca. Prace przy samochodzie, który od czasów PRL jest własnością Naczelnej Organizacji Technicznej sponsoruje Fundacja PZU.